Neffos C9 Max to smartfon, który nie był tworzony z myślą, żeby pod jakimkolwiek względem być wyjątkowym. To urządzenie, w którym trzeba było pójść na wiele kompromisów, ale wszystko to zostało ubrane w niewygórowaną cenę, która obecnie wynosi niecałe 400 złotych. Czego można oczekiwać za takie pieniądze i czy kupno tego smartfona ma w ogóle sens? Postaram się odpowiedzieć na te pytania.
Neffos C9 Max – kilka słów wstępu
Zacząć muszę od tego, że to nie pierwszy naprawdę tani budżetowiec, jaki do mnie trafił w ostatnich miesiącach. Jakiś czas temu sprawdzałem Nokię 2.2, a wcześniej, chociażby Xiaomi Redmi 7a czy Redmi GO. Zanim jednak przejdę do oceny, muszę napisać jeszcze kilka słów.
Po testach tych urządzeń doszedłem do wniosku, że muszę zmienić swoją procedurę testową. Tak, mógłbym jechać punkt po punkcie, odhaczając kolejne napisane zdania, ale ani Wam nie chciałoby się tego czytać, a mi pisać.
Dlatego w sprawdzając ten sprzęt postanowiłem, że odpowiem po prostu na jedno pytanie:
Czy Neffos C9 Max ma sens?
I tutaj pada moje ulubione stwierdzenie w świecie smartfonów – to zależy. Możecie się ze mną nie zgadzać, ale moim zdaniem nie ma jednej odpowiedzi na pytania o sensowność danego urządzenia czy wybór najlepszego sprzętu dla konkretnej osoby, to wszystko zależy od wielu czynników.
To zależy, ale NIE!
Mam tego Neffosa przed sobą, a od kilku dobrych dni korzystam z niego codziennie. Patrząc na niego i myśląc, czy zakupiłbym go dla siebie – chociażby jako drugie urządzenie – śmiało mogę powiedzieć, że nie… chociaż mam do niego mniej zarzutów, niż początkowo sądziłem.
Tak, jest to sprzęt o dość przeciętnej – żeby nie powiedzieć po prostu słabej – wydajności. 4-rdzenowy procesor MediaTek MT6761 oraz 2 GB pamięci RAM to specyfikacja, która zdaje się pamiętać urządzenia sprzed kilku lat. Mimo ekranu o rozdzielczości HD+ (1560 x 720), 3000 mAh bateria nie powala swoim czasem pracy. Jeden dzień nie jest jakimś specjalnym wyczynem, ale nie liczyłbym na nic więcej.
Ponadto ładowanie modelu C9 Max było dla mnie istną udręką. Smartfon ten został wyposażony w złącze microUSB i samo to nie jest jeszcze aż takim problemem (chociaż plusem również nie), ale moje męki polegały na tym, że prawdopodobnie coś nie tak poszło z jego wykonaniem. Kabel nawet przy mniejszym ruchu wypadał. Jak już podłączyłem Neffosa do ładowarki, nie było możliwości, żeby dotknąć go wcześniej niż rano, inaczej znów musiałbym próbować podłączyć go do prądu. Drobnostka, ale takie właśnie rzeczy denerwują najbardziej przy codziennym użytkowaniu.
Podczas moich testów miałem ustawioną automatyczną jasność ekranu (zawsze tak mam, gdyż to przeważnie bardzo wygodne). Kilka dni udało mi się wytrzymać z Neffosem C9 Max, ale pierwszy raz od dawna się wyłamałem. Nie wiem czemu, ale niemal przez cały czas, telefon ten stwierdzał, że 0% jasności to odpowiednie ustawienie. Nie było to zależne od pory dnia, jasności w pokoju czy na zewnątrz, ani żadnych innych czynników.
Muszę wspomnieć jeszcze o aparacie. Podczas świetnych warunków jest znośnie, nic szczególnego, ale do zrobienia zdjęć z wakacji, na których rozpoznamy kto jest kim, w zupełności wystarczy. Gdy jednak zapada zmrok, aparat cofa się o 15 lat i po prostu przestaje widzieć cokolwiek. Tak złego aparatu w słabych warunkach dawno nie widziałem.
W tym punkcie mógłbym się jeszcze doczepić do braku czytniki linii papilarnych oraz NFC, ale liczę się z tym, że przy takim budżecie z czegoś trzeba było zrezygnować.
To zależy, ale TAK!
Neffos C9 Max to oczywiście nie jest smartfon z samymi wadami, a za te pieniądze jest nawet kilka pozytywów. Największym jest moim zdaniem to, że działa.
Spokojnie, nie przejęzyczyłem się. Po prostu w swojej karierze korzystałem już z urządzeń za podobne pieniądze, które działały tak, że miałem ochotę je wyrzucić przez okno. Oczywiście, w modelu C9 Max również szału nie ma, ale wszystko działa. Czasem smartfon musi się chwilę zastanowić, ale bez problemu sprawdziłem Facebooka, Instagrama czy maila, a i w Pokemon GO dało się zagrać. Podstawowe czynności śmigają w nim całkiem sprawnie. Tak, zdarzało się, że ta powolna praca irytowała, a tutaj musimy zastanowić się dla kogo to jest urządzenie.
Jak już pisałem wcześniej, na pewno nie dla mnie. Jeśli do tej pory korzystaliście z czegoś za co najmniej 800-1000 złotych, prawdopodobnie przesiadka na ten model będzie dość nieprzyjemnym doświadczeniem. Z drugiej jednak strony, jest to telefon całkiem poręczny, z czytelnym ekranem (jak już się go rozjaśni…), całkiem dobrym wykonaniem oraz złączem mini jack. Ponadto ma o slot na kartę pamięci oraz na opcję korzystania z dwóch kart SIM (złączę hybrydowe). Działa w nim nawet rozpoznawanie twarzy, chociaż musi być dość sporo światła.
Jako sprzęt dla dziecka czy osoby starszej może to być naprawdę ciekawy wybór. Wydaje się to również opcja dla osób korzystających z podstawowych funkcji, ale potrzebujących opcji dual SIM. W takim scenariuszu przydałaby się trochę większa bateria, ale jednak poręczność by na tym ucierpiała.
Nie mógłbym również pominąć elementu, jakim jest wygląd. Jak na swoją cenę, Neffos C9 Max prezentuje się moim zdaniem dobrze. Nie jest to smutny, czarny i niczym niewyróżniający się telefon, a już od pierwszego kontaktu przykuwa uwagę (przynajmniej tył, bo przedni panel to nuda i powtarzalność). Istnieje jeszcze niebieski wariant, ale testowana przeze mnie czerwona wersja gra pierwsze skrzypce. Wypuszczenie na rynek takich wersji kolorystycznych daje również do zrozumienia, że TP-Link (właściciel marki Neffos) stawia na młodszego klienta, który doceni ten element.
To oczywiście nic złego, wręcz przeciwnie. Producenci muszą wiedzieć komu chcą sprzedać dane urządzenie, a w tym wypadku mam wrażenie, że lekcja została odrobiona.
Podsumowując, TP-Link Neffos C9 Max ma sens, dla niektórych!
TP-Link Neffos C9 Max to smartfon, którego największą zaletą jest niska cena, ale wiążą się z tym pewne ustępstwa. Smartfon nie grzeszy wydajnością (chociaż w codziennych zadaniach radzi sobie przyzwoicie), automatyczna jasność ekranu nie działa zbyt dobrze, a aparat również mógłby być nieco lepszy.
Z drugiej strony, model ten wygląda ciekawie, jest całkiem dobrze wykonany, a nakładka producenta nie odstrasza (chociaż jakimś wizualnym majstersztykiem również bym jej nie nazwał). Jak na 399 złotych, ciężko również przyczepić się do wyposażenia czy samego działania sprzętu.
Jest to po prostu produkt dla konkretnych odbiorców. Zarówno młodsi użytkownicy, jak i osoby starsze powinny być zadowolone z jego działania i możliwości. Ja sam bym go nie kupił, ale w niektórych przypadkach, bez wstydu mógłbym go polecić.
Autor prowadzi również technologicznego Instagrama (@konrad.blaszak), gdzie znajdziesz masę ciekawostek i przydatnych informacji o różnych smartfonach. Wystarczy kliknąć w poniższy obrazek:
Comments are closed.