wt.. gru 3rd, 2024

Kruger&Matz Flow 7s – recenzja smartfona z Polski

Kruger Matz Flow 7s recenzja
Fot: własne

Kruger&Matz od pewnego czasu walczy o serca klientów w naszym kraju. Firma kilkakrotnie zmieniała taktykę, jednak ważną rolę w jej portfolio wciąż odgrywają smartfony. Ot, choćby taki Flow 7s, który pod wieloma względami okazuje się być naprawdę niezłym sprzętem. Czy warto kupić to urządzenie?

Kruger&Matz Flow 7s – zanim zaczniemy…

Tak, wiem, że urządzenia tego producenta powstają w Chinach. Można więc powiedzieć, że określenie go mianem smartfona z Polski, jakiego użyłem w tytule, nie oddaje w pełni tego, gdzie on powstał. Muszę jednak zauważyć, że marka należy do grupy LECHPOL Electronics, która jest zarejestrowana w Polsce, ma swój numer NIP i płaci w kraju podatki. Można więc powiedzieć, że w tym ujęciu jest to jak najbardziej polski producent, który po prostu korzysta z fabryk podwykonawców.

Nie jest to żadna tajemna wiedza. Nawet na opakowaniu możemy znaleźć informację, iż Flow 7s został wytworzony/zbudowany w Chinach („manufactured in China”). Chcę na to zwrócić Waszą uwagę już teraz, żeby uniknąć potencjalnych nieścisłości w materiale. Tak samo jak chcę poinformować Was o tym, że telefon nie miał w naszych testach łatwiej, bo w grę wchodzi patriotyzm gospodarczy. Nic z tych rzeczy. Smartfon ma działać dobrze. A ten – jak sami się przekonacie – pod wieloma względami potrafi spełnić to kryterium.

Kruger&Matz Flow 7s – specyfikacja techniczna:

Kruger&Matz Flow 7s
Ekran 6,2”, IPS, 720 x 1520 px (HD+)
Procesor MediaTek Helio P22 MT6762
Układ graficzny PowerVR Rogue GE8320 (650 MHz)
Pamięć RAM 3 GB
Pamięć na dane użytkownika 32 GB
Wsparcie dla karty microSD Tak, do 256 GB
Moduły łączności GSM, GPS (GLONASS, Galileo, Beidou), WiFi 802.11 b/g/n, Bluetooth 5.0
Dual SIM Tak
Oprogramowanie Android 9 Pie (05.10.2019)
Aparat główny 13 Mpix (f/2.0) + 2 Mpix + 2 Mpix (Sony IMX 214)
Kamera selfie 5 Mpix (f/2.2)
Akumulator 3400 mAh
Wymiary i waga 157,4 x 76 x 8,8 mm, 171 gram

Kruger&Matz Flow 7s – obudowa i jakość wykonania

Czarna wersja kolorystyczna prezentuje się naprawdę ładnie. Zwracam też Waszą uwagę na jedną świetną cechę, która już niemal zanikła na rynku. Chodzi o w pełni zdejmowalną obudowę, gdzie znajdują się sloty na dwie karty SIM oraz wejście na kartę microSD. Niestety, producent z dość niezrozumiałych dla mnie względów zablokował dostęp do akumulatora. Jest on dodatkowo zabezpieczony aluminiową obudową i niestety nie można go szybko podmienić. Szkoda. Jest to niekonsekwencja, bo niby mamy dostęp do podzespołów, ale jednak nie do końca.

Obudowa jest naturalnie wykonana z plastiku. Tworzywo nie jest matowe, efektem czego refleksy świetlne zdarzają się dość często. Designerskim smaczkiem jest zastosowanie minimalnego, ledwie co widocznego pod światło zabiegu, który polega na ulokowaniu na całej powierzchni tylnej ściany obudowy ułożonych po skosie linii, wypustek. Podejrzewam, że firmie chodziło o to, by nadać smartfonowi większej siły tarcia, aby ten nie wyślizgiwał się z dłoni.

Kruger Matz Flow 7s recenzja
Fot: własne

Zabieg udał się połowicznie. Niby telefon nie ześlizguje się ze stołu czy z fotela przy każdej możliwej okazji, ale te wypustki są tak malutkie, że ich rola w tym procesie jest jak dla mnie minimalna. Efekt uboczny ich zastosowania, to ograniczenie smug, jakie w słoneczne dni są na tylnej ścianie obudowy Flow 7s dość dobrze widoczne. Nie ukrywam, że w tym ujęciu telefon i tak radzi sobie dobrze. Jednym tchem mogę wymienić więcej niż dziesięć droższych telefonów, które palcują się jak oszalałe. Flow 7s palcuje się w stopniu umiarkowanym.

Rozmieszczenie przycisków i portów funkcyjnych jest bardzo przewidywalne. Lewa ściana obudowy – za sprawą instalowania kart SIM i SD w nieco inny, opisany wcześniej sposób – jest niezagospodarowana. Na górze czeka port słuchawkowy 3,5 mm, a po prawej mamy dwa rozdzielne klawisze regulacji głośności (Vol Up, Vol Down) oraz Power. Mam dość duże dłonie i dla mnie klawisze regulacji głośności są na dobrej wysokości, jednak osoby o nieco mniejszych dłoniach, czy też może raczej, krótszych palcach 🙂 będą musiały często asekurować się, przytrzymując telefon w drugiej ręce. Można z tym żyć, ale mogło być nieco lepiej.

Dolna ramka to wejście na port ładowarki. Niby nie liczyłem na USB-C, ale jednak poczułem się nieco zawiedziony tym, że firma ulokowała tam moduł microUSB. W tej cenie nie można się tego czepiać, ale jednak liczyłem na więcej. Wspominam więc o tym tylko z dziennikarskiego obowiązku. Tylna ściana to potrójny (13 + 2 + 2 Mpix) aparat z diodą LED, skaner linii papilarnych oraz głośnik, który mamy w dolnym prawym rogu. Nie lubię tej lokacji, a o jej wadach opowiem Wam w kolejnych akapitach.

Podsumowując, obudowa, jaką odnajdziemy w Kruger&Matz Flow 7s na pewno nie jest zła. Bardzo ucieszyło mnie to, że można ją zdemontować, jednak brak dostępu do baterii, to taki trochę strzał w kolano. Urządzenie jest lekkie, dobrze wyważone i – mówiąc w pełni szczerze – wygląda na droższe, niż jest w rzeczywistości. Powiedziałbym, że designerzy stanęli na wysokości zadania, ale inżynierowie mogli kilka elementów tego telefonu rozwiązać nieco lepiej.

Kruger&Matz Flow 7s – wyświetlacz i jakość barw

Na papierze wygląda to całkiem sensownie. Dość wąskie – jak na budżetowca – ramki z bardzo charakterystyczną dla droższych telefonów, bródką na dole. Całkiem fajnie. Ekran ma przekątną 6,2 cala, a na pudełku możemy przeczytać, że to matryca z rodziny IPS. I powiem Wam, że to naprawdę widać. Tak po prostu, jest do dobry, zazwyczaj jasno świecący ekran, który nie ma zbyt dużych tendencji do przekłamywania barw.

Kruger Matz Flow 7s recenzja
Fot: własne

Biel nie wchodzi ani w niebieski, ani w żółty, a czytelność zarówno spod kątów, jak i w chwili, gdy patrzymy na ekran, który mamy idealnie przed sobą, jest dobra. W ustawieniach raczej nie ma zbyt wiele opcji. Możemy włączyć sobie jedynie jasność automatyczną, która jak dla mnie działa nie do końca intuicyjnie, tryb nocny oraz intensywność podświetlenia. Mieliśmy teraz kilka ładniejszych dni, więc można było sprawdzić, jak telefon radzi sobie w pracy w terenie, „pod słońce”.

Powiedziałbym, że jeśli nie zejdziecie z 80% jasności ekranu, to jest naprawdę pozytywnie. Może nie idealnie, ale w tej cenie, zaskakująco dobrze. Cieszy mnie też to, że mamy tutaj dość dyskretną łezkę, w której firma ulokowała 5 Mpix kamerkę selfie. Nie ma tych dziwnych dziur w ekranie, co odnotowuję po stronie zalet. Nie zgłaszam też najmniejszych uwag pod kątem reakcji na dotyk. Wszystko działa dokładnie tak, jak działać powinno. Zwłaszcza jak na telefon, który można kupić za mniej niż 500 złotych.

Kruger&Matz Flow 7s – Android, aktualizacje i akumulator

Wiecie, jaki jest największy problem firm, które nie należą do rynkowej „elity” w tym zakresie? Odpowiedź na to pytanie jest banalnie prosta: aktualizacje. Mam ten telefon już naprawdę długo i aktualizacje, to trochę taki Yeti. Niby ktoś o nich słyszał, ale nikt ich nigdy nie widział na oczy. Piszę tę recenzję w pierwszych dniach maja, a telefon wciąż oferuje zabezpieczenia z października 2019 roku. Żeby dobrze Wam zobrazować, jak dawno temu to było, napiszę tylko, że wtedy ten legendarny nietoperz zjedzony przez Chińczyka najpewniej latał sobie po jaskiniach i nawet nie myślał o tym, jakiego zamieszania dokona na świecie.

Jeśli liczycie na aktualizacje, muszę Was rozczarować. W takiej sytuacji lepiej patrzcie na tak zwane „A-brandy” czyli firmy, które wydają urządzenia systematycznie i mają ich w swoim portfolio dużo. Nie podam konkretnych firm bo nie o to tutaj chodzi, ale sami spokojnie możecie się ich domyślić. Czy tego chcemy czy nie, otwarte oprogramowanie, a takim jest Android, wręcz wymaga aktualizowania, choćby to miało odbywać się raz na kwartał i zapewnić dostęp tylko do nowych łatek bezpieczeństwa.

Nieco dla kontrastu, muszę pochwalić producenta za bardzo dobrą optymalizację Androida 9 Pie. Specyfikacja techniczna nie rzuca na kolana, ale spokojnie mogę zapewnić Was o tym, że telefon działa płynnie i całkiem wydajnie. Zazwyczaj bez większego problemu radzi sobie z mediami społecznościowymi, nic nie stoi też na przeszkodzie, by pograć w średnio zaawansowane graficznie gry. Przy tych najmocniejszych może być już trochę gorzej, bo MediaTek Helio P22 to procesor, który raczej nie kojarzy się ze zniewalająco wysoką wydajnością czy osiągami w benchmarkach, które wprawiłyby konkurencję w kompleksy.

Jakość działania urządzenia

Nakładka jest bardzo lekka i – na szczęście – jej działanie ogranicza się tylko do kilku prostych zmian. Możemy między innymi wybrać umieszczanie ikon programów w tak zwanym „Biurku”, czyli po prostu podmenu aplikacji lub w widoku klasycznym, gdzie kolejne apki będą instalowane na pulpicie głównym. Jest to rozwiązanie niezwykle podobne do tego, jakie od lat ma w swoich telefonach na przykład Huawei. Dla tych z Was, którzy lubią mieć na głównym ekranie porządek, będzie to ciekawa opcja. Aby ją włączyć trzeba tylko przytrzymać dłużej palec na pulpicie i wybrać zakładkę „Ustawienia Strony Głównej”.

Możemy też modyfikować pasek nawigacji, aktywować gesty na ekranie (te w mojej opinii działają co najwyżej poprawnie) czy wyczyścić cache niedawno używanych aplikacji dzięki DuraSpeed. W podmenu Cyfrowa Równowaga czeka na Was pokaźna ilość statystyk o aktywności urządzenia, a jeśli telefon ma być prezentem dla dziecka, to można też włączyć tryb kontroli rodzicielskiej. To jak najbardziej warte pochwały rozwiązanie.

Można więc powiedzieć, że poza brakiem aktualizacji oprogramowania układowego, jest całkiem dobrze. Jeśli Flow 7s miałby być telefonem dla dziecka, osoby starszej, pracownika firmy lub po prostu dla osoby, która nie gra w wymagające gry, a chce mieć tani smartfon, który zapewni dostęp do sieci, social mediów i będzie działał, dobrze, to ten telefon wszystkie te wymogi spełnia naprawdę dobrze. Może to dość zaskakujące, ale po ponad miesiącu z urządzeniem, jestem tych słów pewien w stu procentach.

Akumulator

3400 mAh, które zostało zamknięte w ogniwie, do którego wbrew wszelkiej logice, nie mamy dostępu. Pomińmy już jednak tę kwestię, bo w ostatecznym rozrachunku wyjmowalny akumulator to cecha, która w telefonach komórkowych już niemal nie występuje. Uśredniony czas pracy na ekranie zazwyczaj ocierał się o 5-6,5 godziny na łączności mieszanej (WiFi + LTE) oraz 4-5 godzinach na łączności operatora.

Kruger Matz Flow 7s recenzja
Fot: własne

Tutaj wiele zależało od schematu korzystania z urządzenia. Oczywistym jest, że zrobienie z niego nawigacji GPS podjadało akumulator w dość szybkim tempie. Jeśli tak chcecie korzystać z KM Flow 7s, to lepiej, żebyście mieli pod ręką ładowarkę i źródło prądu. Jeśli jednak smartfon był wykorzystywany jako zwykły „telefon do dzwonienia i internetów”, to wyniki, jakie udawało się wykręcić były w mojej opinii dobre, zadowalające. Sporą rolę odgrywa tutaj niska rozdzielczość HD+, jednak w mojej opinii, w niczym nie przeszkadzało to w komfortowym przewijaniu Fejsa, Twittera czy stron wiodących serwisów informacyjnych.

Dość mocno zdziwiło mnie to, że YouTube oraz usługi VOD – niezależnie od tego, czy przez WiFi czy LTE – nie drenowały ogniwa akumulatora zbyt mocno. Jasne, SoT (czas na ekranie na jednym ładowaniu) spadał, jednak nie był to spadek drastyczny. Spokojnie można zobaczyć 40-minutowy serial i wciąż mieć pewność, że przy rozsądnym zarządzaniu urządzeniem, spokojnie powinno udać dotrwać się Wam do wieczora, gdy będzie można podłączyć urządzenie do ładowarki w domu.

Kruger&Matz Flow 7s – jakość dźwięku, zabezpieczenia biometryczne

Kilka akapitów temu obiecałem Wam dokładnie napisać, dlaczego nie lubię, gdy producent umieszcza główny moduł głośnika na tylnej ścianie smartfona. Chodzi o jego jakość brzmienia. Jeśli trzymacie telefon w dłoni i w orientacji pionowej oglądacie YouTube,a to dźwięk nie zmierza w Waszym kierunku, ale wręcz przeciwnie. „Ucieka” od Was. Druga rzecz. Nawet jeśli obrócicie urządzenie i położycie je w pozycji pół-leżącej w poziomie, by zobaczyć nowy odcinek serialu na platformie VOD, to jest duża szansa na to, że audio będzie stłamszone. Przyczyna jest dokładnie taka sama – bo dźwięk nie zmierza ku Wam, ale ku podstawce, którą na przykład zmyślnie zmontowaliście z etui smartfona lub czegoś innego.

Kruger Matz Flow 7s
Fot: własne

Idźmy dalej. Gracie w gry. Trzymając KM Flow 7s w pionie, zakrywacie obszar głośnika ręką. Usiłując pograć na przykład w PUBG Mobile Lite, trzymacie urządzenie oburącz. I znów, jedna z dłoni zakrywa głośnik, przez co dźwięk rozchodzi się nierówno i sprawia wrażenie stłamszonego. Ktoś w Kruger&Matz musiał zapomnieć o tych wszystkich kwestiach, w wyniku czego głośnik jest w miejscu, które zdecydowanie nie ułatwia zadania użytkownikom.

Co mi z tego, że jakość pracy tego głośnika jest nawet niezła, skoro trzeba wyrobić sobie zupełnie nowe nawyki związane z trzymaniem tego telefonu w taki sposób, by cieszyć się choćby poprawnym brzmieniem. Niestety, ale tutaj muszę skrytykować designerów, bowiem ich pomysł po prostu nie przypadł mi do gustu. Sytuację usiłuje ratować port audio 3,5 mm, jednak w ostatecznym rozrachunku, jakieś takie rozczarowanie i niesmak pozostaje. A szkoda, naprawdę.

Telefon wspiera tryb odblokowania z wykorzystaniem wzoru naszej twarzy, jednak nie pokładajcie w tej technologii zbyt dużych nadziei. W ciągu dnia, OK, można próbować szczęścia. Co ciekawe, telefon radzi sobie wtedy całkiem dobrze. Jednak doskonale sprawdza się tutaj reguła „im ciemniej, tym gorzej”. O wiele bardziej rekomenduję Wam skaner linii papilarnych. Jego lokalizacja jest świetna, a kultura działania zasługuje na dużą pochwałę. Jest to moduł szybki i dokładny. Skaner zasługuje na mocną piątkę.

Aparat w Kruger&Matz Flow 7s

Problem z aparatami w budżetowcach jest zwykle taki, że na papierze wyglądają one dobrze, jednak gdy przyjdzie do testu w terenie, dobre wrażenia szybko ustępują pola rozczarowaniu. Flow 7s radzi sobie całkiem nieźle, jednak nie da się nie dostrzec w jego działaniu kilku niekonsekwencji, które – w mojej opinii – wynikają z oprogramowania. Oznacza to, że najprawdopodobniej można byłoby te słabości wyeliminować i cieszyć się naprawdę fajnymi fotkami, gdyby tylko producent ogarnął temat aktualizacji 😉

Już wyjaśniam o co dokładnie chodzi. Aplikacja aparatu jest pomyślana z głową. Owszem, może i użyteczność niektórych z trybów jest niewielka, ale tutaj naprawdę nie jest źle. Jest nawet sensowny tryb Pro, gdzie możemy ustawić ISO (100-800), balans bieli dopasowany do warunków atmosferycznych czy światłosiłę. Polecam też tapnąć na ikonkę w górnym prawym rogu. Mamy tam „generator GIF-ów”, filtry, tryb Panoramy, a nawet skaner kodów QR. Całkiem nieźle. Mało tego, to wszystko działa dobrze.

Zakresy rozdzielczości zdjęć:

  • format 4:3 (13 Mpix),
  • format 16:9 (9 Mpix),
  • format 4:3 (8 Mpix),
  • format 16:9 ( 2 Mpix).

Zakresy rozdzielczości wideo:

  • Full HD,
  • HD,
  • VGA,
  • CIF.

Zatem, w czym tkwi problem? Wydaje mi się, że w optymalizacji galerii zdjęć. Gdy wybierzecie wybrane zdjęcie i odpalicie je w podstawowej Galerii, to nagle okazuje się, że jego renderowanie przebiega niemal na Waszych oczach. Najpierw mamy więc bladą fotkę, która dopiero po 2-3 sekundach łapie pełną gamę barw. Coś tutaj ewidentnie nie gra po stronie oprogramowania. To samo zjawisko występuje w Zdjęciach Google.

Po przybliżeniu fotek, które były wykonywane w gorszym świetle nagle okazuje się, że kontury są trochę postrzępione. Dobrze to widać na fotkach, gdzie fotografujemy na przykład łąkę. Po przybliżeniu zdjęcia zobaczycie pewne nieścisłości. Muszę jednak zauważyć, że w ostatecznym rozrachunku, ten aparat dał mi nieco frajdy. Pamiętajcie, że mówimy o telefonie, który przepięknie potaniał i można go kupić za mniej niż 500 złotych.

W takiej kwocie trudno oczekiwać idealnych zdjęć. Właśnie z tego względu skłaniam się ku temu, by w pewnym stopniu pochwalić jakość zastosowanej optyki, która bazuje na autorskiej matrycy od Sony. Precyzując, IMX214. Nie każde zdjęcie wyjdzie Wam idealnie, ale w zdecydowanej większości scenariuszy potrójna optyka w Kruger&Matz Flow 7s pozwoli na uchwycenie obrazu w sposób, który pozwoli Wam pochwalić się nim w Waszych social-mediach.

Można „spalić” zdjęcie, ale można też wykonać fotkę naprawdę dobrą. Odniosłem wręcz wrażenie, że telefon w trybie makro radzi sobie zaskakująco dobrze. Wideo jest przeciętne. Wiele więcej na jego temat nie można napisać. Selfie? 5 Mpix nie zapewni szału. Jeśli macie dobre światło, fotka będzie poprawna. Później zadziała stara reguła: im ciemniej, tym gorzej 😉

Recenja Kruger&Matz Flow 7s – podsumowanie, czyli: czy warto kupić?

W tej cenie jest to naprawdę ciekawa opcja. Warto odwołać się jeszcze raz do kwoty zakupu, bowiem ta potrafi zaskoczyć bardzo pozytywnie. Jeśli wejdziecie do oficjalnego sklepu Kruger&Matz na Allegro, to urządzenie możecie wyrwać już za 399 złotych. To dobry deal. Kupujecie telefon od pewniaka, z krajowej dystrybucji, a nie bliżej nieokreślony produkt, który trzeba później wysyłać na gwarancję do Chin i modlić się o to, żeby paczka dotarła szybko, co w obecnej sytuacji jest – delikatnie mówiąc – utrudnione.

Podoba mi się design, dobrze świecący ekran oraz zadowalające czasy na jednym cyklu ładowania akumulatora. Nie będę już pastwił się nad dziwną decyzją o zablokowaniu opcji wymiany akumulatora. No już trudno, mogło być lepiej ale i gorzej. Telefon jest dość lekki i bez chwili zawahania uznaję go za poręczny. Mała, dyskretna łezka na kamerę selfie wygląda całkiem przyjemnie. Kultura pracy w zdecydowanej większości scenariuszy broni się, ale nie określiłbym KM Flow 7s mianem urządzenia stworzonego z myślą o o graczach. Co to, to nie.

Kruger Matz Flow 7s recenzja
Fot: własne

Zaplecze komunikacyjne – jak na tę cenę – jest dobre. Dual SIM, opcja rozbudowy pamięci (której i tak jest całkiem sporo. Wciąż zdarzają się telefony, które w podobnej kwocie dają 16 GB na dane – tutaj mamy tego miejsca dwukrotnie więcej) to także spory atut. Nie liczyłem na NFC, dlatego jego brak mi nie doskwiera. Brakuje diody powiadomień. To mankament, który dodatkowo potęguje brak obecności gestów, dzięki którym po podniesieniu smartfona, ekran podświetlałby się choćby na chwilę. Trzeba brać telefon do ręki i tracić czas na odblokowanie lub naciśnięcie przycisku Power.

No i aparat. On naprawdę nie jest zły, ale wypadałoby trochę lepiej zoptymalizować soft. No, chyba że te dwie-trzy sekundy czekania na załadowanie pełnego zdjęcia, ze wszystkimi detalami, nie jest dla Was problemem. Patrząc na cenę, nie zdziwię się, jeśli wielu z Was byłoby w stanie zaakceptować tę niedogodność. Kończąc, chcę powiedzieć, że urządzenie zostawia po sobie pozytywne wrażenie. Jest całkiem dobrze, a jeśli firma poradzi sobie z aktualizacjami, to Flow 7s może okazać się być małym hitem, który w segmencie budżetowców mógłby naprawdę solidnie namieszać.

Powiązane

Comments are closed.