Myśląc o inteligentnym oświetleniu, nie każdy chce mieć wszystkie kolory tęczy na zawołanie smartfona. Dla takich osób TP-Link przygotował żarówkę KL110.
Żarówkę TP-Link KL110 miałem już jakiś czas temu przyjemność sprawdzać, ale nadal jest ona na tyle ciekawa, że zdecydowałem się napisać o niej kilka słów. Sądzę, że możemy nazwać to mini-testem. Jeśli więc szukacie szybkiego testu, który dobrze opowie Wam o wszystkich plusach i minusach tego rozwiązania, to nie mogliście trafić lepiej. Zatem, TP-Link KL110. Jak sądzicie, urządzenie zasługuje na Waszą uwagę? Zapraszam do recenzji.
Myśląc o wyposażaniu swojego przyszłego domu w smart gadżety, na pierwszy plan wysuwają się żarówki. Korzystałem już z kilku modeli i wiele z nich było wyposażonych w diody RGB, co oznacza że mogły świecić na wybrany przeze mnie kolor. To świetnie rozwiązanie na chwilę i w konkretnych przypadkach, ale na co dzień, nie jest aż tak przydatne. Nie oszukujmy się, raczej nie będziecie pracować/mieszkać przy mocno czerwonym, zielonym lub niebieskim świetle.
Właśnie z powyższych względów chętnie sprawdziłem żarówkę TP-Link KL110, która nie ma takich bajerów, ale jest przez to nieco tańsza. W recenzowanym modelu – przy pomocy dedykowanej aplikacji – można nie tylko sterować poziomem jasności, ale również barwą światła. Jest to o tyle istotne, że inny typ oświetlenia lepiej na nas działa z samego rana, a inny wieczorem. Przed pójściem spać, warto mieć nieco cieplejsze światło, które tak nie męczy wzroku i pozwala się nieco wyciszyć. Nie wiem jak Wy, ale ja dość często mam problemy z zaśnięciem. Regulacja intensywności światła w TP-Link KL110 trochę mi w tym aspekcie pomogła.
Połączenie z aplikacją nie sprawiło mi żadnych problemów. Dzięki apce można ustawiać m.in. harmonogramy pracy żarówki lub włączyć ją zdalnie. Jest to przydatna opcja, gdy nie będzie Was w domu przez kilka dni, ale również do zrobienia kawału drugiej połówce. Wystarczy zapalić lub zgasić światło, gdy jesteście w całkowicie innym miejsce. Nie polecam, ale mogę powiedzieć, że działa. Za efekty tego typu żartów nie biorę odpowiedzialności 🙂
Pewnego rodzaju ciekawostką jest to, że tym sprzętem można również sterować z wykorzystaniem naszego głosu. To bajer, z którego raczej nie będziecie korzystać zbyt często. Mimo wszystko, dobrze wiedzieć, że producent przewidział taką możliwość.
Po testach KL110 doszedłem do podobnego wniosku z jakiego wychodziłem na początku. Żarówki jak TP-Link KL110 są świetnym wyborem na co dzień. Bez zbędnych bajerów, mają po prostu świecić i dopasować się do tego jak chcemy jej używać. Nie jest to gadżet przy którym zrobimy imprezę życia, ale jest to świetny zamiennik standardowych, „analogowych” żarówek.Jeśli chcecie wejść w świat smart home bardzo małymi krokami, to mogę serdecznie zarekomendować Wam zakup tego produktu.
Po zakończeniu tej recenzji wiem też, że będę szukać takich produktów przy wyposażaniu swojego domu. Omawiany model ma duże szanse, żeby w nim zagościć, gdy uda mi się go dostać w dobrej cenie. Obecnie można kupić TP-Link KL110 już za niespełna 80 złotych. Tym samym, kwotę zakupu określiłbym mianem „umiarkowanej”. Za nieco mniejsze pieniądze można dostać podobne urządzenia. Na korzyść TP-Linka na pewno trzeba zaliczyć solidność wykonania.
Nie da się też nie docenić przyjemnej, a zarazem całkiem szerokiej gamy ustawień temperatury barwowej. Powinniście docenić też to, że jest to sprzęt bardzo uniwersalny. Pasuje on do standardowego gwintu E27. To także rzecz na plus. Wszyscy ci, którzy wolą dmuchać na zimne spojrzą też ciepłym wzrokiem na informację o długim czasie gwarancji. Firma daje aż trzy lata gwarancji na swój produkt. To całkiem sporo. Oczywiście urządzeniem można nawigować nie tylko z poziomu aplikacji, ale także przez takie systemy, jak Alexa czy Google Home.