Mieszkanie na Śląsku zobowiązuje do kilku rzeczy. O ile część z naszych tradycji jest głęboko zakorzeniona w historii regionu, o tyle mamy też nowe zwyczaje, które dopiero wchodzą do tego kręgu kulturowego. Ot, na przykład taki zakup oczyszczacza powietrza. Bo przecież nie od dziś wiadomo, że w zimie zdarzają się dni, kiedy powietrze jest po prostu widoczne.
Zakup oczyszczacza powietrza, to nie tyle co inwestycja w dom, co w samego siebie i w naszych bliskich. Z perspektywy przełożonego, który może postanowić o zakupie takiego urządzenia do biura, także i w pracowników. Podejrzewam, że w związku z rosnącą świadomością społeczeństwa, wielu z Was zadaje sobie pytanie jaki oczyszczacz powietrza kupić? Dziś może nie tyle, co spróbuję na nie odpowiedzieć, ale przedstawię Wam naprawdę ciekawy produkt, który na pewno warto rozważyć.
Stadler Form Roger – pierwsze wrażenia i jakość wykonania
Pierwsze, co rzuci się Wam w oczy, to pokaźne gabaryty sprzętu. Żyjemy w czasach, kiedy raczej dąży się do miniaturyzacji wielu urządzeń, w tym oczyszczaczy powietrza. Urządzenie z logo Stadler na obudowie może nie tyle co pozostaje na ten trend obojętne, ale na pewno nie zaliczyłbym tego oczyszczacza powietrza do segmentu urządzeń małych. Paradoksalnie, dzięki bardzo neutralnym barwom oraz ciekawemu, nieco bezpiecznemu designowi, po pewnym czasie można tego urządzenia niemal nie zauważać.
Stadler Form Roger waży 5,5 kilograma. Wymiary urządzenia, to 330 x 450 x 170 milimetrów. Deklarowana głośność waha się między 29 a 59 decybeli. Pozwala to określić oczyszczacz mianem zaskakująco cichego, zwłaszcza w ciągu dnia. Podczas testów urządzenie stało w pokoju, gdzie znajduje się też łóżko, na którym z żoną śpimy. O ile dla niej nie było absolutnie żadnym problemem szybkie zaśnięcie przy oczyszczaczu, o tyle mnie to mruczenie nieco irytowało. Sprawę polepszał nieco tryb nocny, jednak wciąż słyszałem, jak sprzęt pracuje.
Ostatecznie stanęło na kompromisie, wedle którego Roger raczej sobie w nocy odpoczywał. Może to ja mam zbyt wrażliwy słuch, może nie, jednak fakt pozostaje faktem. W ciągu dnia, niemal jakby go nie było. W nocy – jak pisałem wyżej – bywa z tym różnie. Podejrzewam, że wiele zależy tu od użytkownika i jego tolerancji na dźwięki płynące w nocy z otoczenia. Mnie potrafi wybudzić nawet zbyt głośna praca dekodera, gdy ten na przykład w nocy się aktualizuje. Resztę możecie sobie dopowiedzieć sami.
Plastiki na obudowie są bardzo wysokiej jakości. Powiedziałbym, że w tym swoim minimalistycznym designie oczyszczacz wygląda na droższy, niż jest w rzeczywistości. Cieszy wyraźne zwężenie obudowy. Ta cecha dodaje nieco dynamiki i sprawia, że naprawdę trudno nazwać Stadlera Form Roger typowym prostokątem. Za ten drobny smaczek producentom należy się pochwała. Widoczna na zdjęciu dioda LED świeci w zależności od stanu powietrza na niebiesko (jakość powietrza dobra), pomarańczowo (powietrze średnie) lub na czerwono, gdy przebywamy w zbyt mocno zanieczyszczonym pokoju.
Funkcjonalność
Wypada rozpocząć od filtrów. Producent wyposażył swój produkt w dwa filtry: HEPA oraz aktywny filtr węglowy. Zyskujemy do nich dostęp po zdjęciu przedniego panelu. Demontaż jest banalny i zapewniam, że każdy z Was poradzi sobie z nim bardzo szybko. Filtr wstępny można czyścić. Szczególnie polecam pomóc sobie odkurzaczem, dla leniwych jest też wariant z przemyciem go wodą. Koniecznie pamiętajcie, aby przed ponownym zamontowaniem go w urządzeniu upewnić się, że jest suchy. Producent zaleca czyścić ten element raz na miesiąc.
Drugi z filtrów powinniśmy wymieniać raz na osiem miesięcy. Urządzenie nieco ułatwia sprawę i informuje, gdy ten czas minął. Odpowiada za funkcja Hepa Reset. Pamiętajcie, aby po każdorazowej wymianie filtru zatwierdzić jego wymianę tym właśnie przyciskiem. W trakcie swoich testów odniosłem wrażenie, że „odliczanie” terminu koniecznego do wymiany filtra nie zależy od jego faktycznego stanu, ale po prostu od czasu, jaki minął od ostatniej takiej wymiany.
Tym samym, oczyszczacz nie analizuje jego stanu w oparciu o jakieś zmienne, to raczej typowy timer. Z wykorzystaniem dotykowego interfejsu możemy ustawić pięć różnych szybkości oczyszczania, wliczając w to tryb nocny. Większości z Was gorąco rekomenduję tryb automatyczny, gdzie urządzenie samodzielnie – w oparciu o analitykę powietrza – dopasowuje swoją prędkość. Nieoceniona okazuje się być tutaj dioda LED, która w prosty sposób pokazuje nam informacje o stanie powietrza w czasie rzeczywistym.
Przeprowadziłem kilka eksperymentów i – faktycznie – po pogorszeniu się jakości tlenu w pokoju, urządzenie nie dość, że szybko zmienia kolor diody LED, to jeszcze stara się wyeliminować problem, przechodząc na wyższe obroty. Ten test zawsze wypadał na korzyść Stadlera Form Roger. Jeśli – tak samo jak ja – uważacie, że nie ma sensu ciągłe manipulowanie interfejsem, bo przecież sprzęt za niespełna 1400 złotych powinien poradzić sobie sam, to dobrze trafiliście.
Nawigacja
W Rogerze irytuje mnie stale i niezmiennie jedna rzecz. Chodzi o brak pilota, który znacząco ułatwiłby na przykład przełączanie oczyszczacza w tryb nocny. Niestety, ale trzeba wstać, łaskawie pochylić się nad urządzeniem i poświęcić te kilka chwil na zmianę ustawień. Oczywiście, z pomocą może nam przyjść timer (można ustawić godzinowy czas pracy) jednak to tylko półśrodek, który nie zawsze zda egzamin.
Muszę natomiast docenić producenta za świetny interfejs dotykowy. Oczyszczacz nie ma w zasadzie żadnego fizycznego przycisku na górnej ścianie. Musimy tapnąć palcem, aby podświetlić menu, które da nam dostęp do szeregu opcji. Uważam, że ta cecha sprzętu, to atut, bowiem nie dość, że świetnie wygląda, to jeszcze chroni przed wprowadzeniem jakichś przypadkowych ustawień, na przykład przez dzieci.
Smaczkiem ze strony producenta jest to, że możemy ustawić intensywność, z jaką dioda LED będzie się świecić. Na noc możemy ją w całości wyłączyć. Możecie więc być spokojni o to, że żaden niebieski, pomarańczowy czy czerwony snop światła nie będzie Wam świecił wprost w oczy. Niejako dla zasady dopowiem tu jeszcze, że Stadler Form Roger nie może w pełni przynależeć do urządzeń smart. Przez wzgląd na brak komunikacji z otoczeniem, nie można nim sterować na przykład przez dedykowaną aplikację na telefon. Trochę szkoda.
Stadler Form Roger – czy warto?
Musicie wiedzieć, że jestem alergikiem. Drażni mnie kurz oraz pyłki roślin ze szczególnym naciskiem na trawy. Niezbyt dobrze znoszę też smog, od którego rozpocząłem tę recenzję. Wiadomo, opuchnięte oczy, suche gardło i te sprawy. Nigdy niespecjalnie nie sądziłem, że jakość powietrza w pokoju może w tak dużym stopniu zależeć od urządzenia tego typu. Produkt z logo Stadler na obudowie znacząco wpłynął na moją zmianę optyki.
Po kilku dniach zauważyłem, że mniej kaszlę, a i cienie pod oczami zauważalnie się zmniejszyły. Miło było też wracać do domu ze świadomością tego, że gdzie jak gdzie, ale tutaj mogę być spokojny o to, że morny pyłów PM 2.5 i PM10 nie są przekroczone. Duże wymiary urządzenia może i wymuszają pewne kompromisy, jednak niosą one ze sobą ogromny atut. Stadler Form Roger ma deklarowany zasięg w pokojach o powierzchni aż do 90 metrów kwadratowych. To wielki atut.
Pozytywnie zaskoczyło mnie też usuwanie brzydkich zapachów oraz wychwalana już wcześniej wrażliwość na zmiany jakości powietrza oraz podjęte działania „naprawcze”. Interfejs jest prosty, jednak nie mogę zrozumieć, dlaczego firma nie dała możliwości nawigowania choćby pilotem. Jeśli deklarowany zasięg pracy jest tak duży, to ta funkcja powinna być w standardzie, na wyposażeniu. Kończąc, raz jeszcze docenię minimalistyczny, a zarazem przyjazny dla oka, design. Jeśli macie wolne 1300-1400 złotych i nie boli Was brak funkcji smart, warto.