Ostatnio pisałem opaskach jako nośnikach naszych danych. Skoro takimi nośnikami mogą być opaski i bransolety to dlaczego nie może nim być biżuteria. Może i jest. Przyjrzyjmy się temu uważnie.
Jak chronić prywatność w sieci
Wracając do tematu dzisiejszego wpisu, wypada zacząć od zegarków czy biżuterii, która znajduje zastosowanie w płatnościach elektronicznych i opiera się o technologię RFID (Radio-Frequency Identification) czyli identyfikację obiektów opartą na falach radiowych. Informacje zapisane są w specjalnych chipach, które przymocowuje się do przedmiotów, na przykład zegarków, trackerów, biżuterii lub osób. Mogą one zostać użyte na przykład do realizacji płatności zbliżeniowych.
Bransoletka MICA, będąca owocem współpracy firm Opening Ceremony i Intela zawiera kamienie szlachetne, złoto oraz zakrzywiony ekran dotykowy pokryty szafirowym szkłem, który ma przekątną 1,6 cala oraz rozdzielczość 256 x 180 pikseli. Bransoletka pełni funkcję rozszerzenia do smartfona, ponieważ posiada slot na kartę SIM a także wyświetla powiadomienia Kalendarza Google, wydarzenia z Facebooka oraz wiadomości tekstowe.
Użytkownik może zdefiniować grupę kontaktów, od których e-maile będą sygnalizowane delikatnymi wibracjami. Bransoletka umożliwia dostęp do lokalnego wyszukiwania Yelp oraz powiadomień TTG, które zmieniają się w zależności od lokalizacji, mierząc też czas potrzebny do dotarcia na miejsce. Elektroniczna biżuteria znajdzie w nieodległej przyszłości zapewne i inne, równie ciekawe zastosowania.
Pomiar poziomu stresu przez aplikację
Na przykład będzie mogła zapobiegać kłótniom, mierząc tętno, temperaturę ciała czy ilość wydzielanego potu a także lokalizację użytkownika. Odpowiednia aplikacja, „napędzana” algorytmem stwierdzającym istnienie konfliktu np. między małżonkami wydaje się być kwestią bardzo bliskiej przyszłości. O ile kłótniom trzeba zapobiegać, o tyle taka technologia, to już potężny oręż, który w nieodpowiednich rękach może stanowić pewne zagrożenie.
Z kolei bransoletka Oura mierzyć będzie reakcje naszego organizmu na wypoczynek (sen) oraz ogólną aktywność za dnia. Nasze statystyki wprowadzane są do specjalnego programu, który po jakimś czasie i przy powtarzających się reakcjach, określi zachodzące w naszym ciele przyczyny na zasadzie „akcja-reakcja”. Jeśli np. w każdy poniedziałek po południu mamy wizytę u dentysty a w tym czasie sensory wyczują podwyższony stres, urządzenie pokaże jak bardzo wizyta oddziałuje na nasze samopoczucie.
Poprzez aplikację Oura poda nam sugestie dotyczące polepszania jakości wypoczynku, a więc pokaże statystyki wraz z korzyściami jakie płyną z relaksacji, odpowiedniej ilości wolnego czasu oraz „zdrowej aktywności”. Posiadając dane dotyczące naszych reakcji będziemy w stanie wpływać na właściwą organizację dnia, rytmu działania a przede wszystkim wypoczynku.
Biometryka: przyszłość czy zagrożenie
Bez wątpienia biometria wkroczyła w nasze życie na wielu poziomach począwszy od elektronicznych płatności aż po modę, by w konsekwencji oba obszary połączyć. W szale zakupów tego typu ozdób zadać sobie pytanie o to, co się dzieje z tak gromadzonymi danymi na nasz temat i co się z nimi dzieje gdy urządzenia przestajemy używać. To trudny i niezbyt chętnie poruszany przez szeroką społeczność aspekt, od którego nie powinniśmy uciekać.
Wyobraźmy sobie, że za kilka lat, podczas każdej kłótni, zarówno nam, jak i partnerowi czy partnerce będzie towarzyszył zsynchronizowany z chmurą danych czujnik pomiaru stresu. W razie potencjalnej sprawy rozwodowej, nasze dane staną się bronią, po którą będzie można sięgnąć, by spróbować wykazać, że przyczyna rozpadu związku leży po winie tej jednej strony. Idąc dalej, pracodawca będzie mógł kontrolować, jak radzimy sobie ze stresem, a jeśli po analizie naszych danych uzna, że nie wygląda to dobrze, to będzie mógł zastąpić nas kimś innym. Bez względu na to, czy w swojej pracy dobrze wywiązywaliśmy się z obowiązków czy nie. Ktoś bezpośredni mógłby wręcz nazwać to pretekstem.
Właśnie z tego względu warto interesować się losem tych danych. Podążanie za nowinkami technicznymi nie zawsze oznacza dla nas tylko korzyści. Niestety.
Tomasz Ptak, Klub RODO
Jestem prawnikiem, Inspektorem Ochrony Danych, szkoleniowcem. Kilkaset godzin szkoleń dla podmiotów sektora publicznego i prywatnego, kilkadziesiąt audytów i przygotowanych dokumentacji pozwala mi legitymować się doświadczeniem w zakresie bezpieczeństwa danych i informacji. Tym doświadczeniem chcę się podzielić z zainteresowanymi. Nie dajmy sobie wmówić, że ochrona danych osobowych i bezpieczeństwo informacji to nie są ważne sprawy. To są sprawy najważniejsze, dlatego warto o to zadbać.