Samsung Galaxy S20 Ultra – recenzja po czasie

samsung galaxy s20 ultra recenzja
Samsung Galaxy S20 Ultra, fot: własne

Samsung Galaxy S20 Ultra to najwyżej lokowany produkt, jaki firma ma w swoim portfolio. Producent z Korei Południowej chciał postawić nie na ewolucję, ale na rewolucję, która miała pokazać światu, który producent w świecie Androida jest najlepszy. Czy wielkie zmiany przekuły się w wielki sukces?

Samsung Galaxy S20 Ultra 5G – specyfikacja techniczna

Podzespoły Specyfikacja techniczna
Wyświetlacz 6,9 cala, AMOLED, QHD+, 120 Hz odświeżanie, ok. 90,6% pokrycia frontu
Procesor Exynos 990
Grafika Mali G77 MP11
Pamięć RAM 12 GB
Pamięć na dane użytkownika 128  GB
Aparat główny 108 Mpix (f/1.8) z OIS + 12 Mpix szeroki kąt + 48 Mpix teleobiektyw z OIS + 3D ToF
Kamery selfie 40 Mpix (f/2.2)
Oprogramowanie Android 10 z One UI 2.1
Łączność hybrydowy DualSIM, modem 5G, Bluetooth 5.0, WiFi 802.11 a/b/g/n/ac/ax (wsparcie pasm 2.4 GHz i 5 GHz)
Akumulator 5000 mAh z szybkim 45 W ładowaniem

Recenzja Samsung Galaxy S20 Ultra – obudowa

Trzeba zacząć od tego, że jest to zawodnik wagi ciężkiej. Flagowa Galaktyka waży aż 222 gramy przy wymiarach 166,9 x 76 x 8,8 mm. Nie da się nie dostrzec, że w kieszeni spodni telefon wyróżnia się dość mocno. Powiem więcej, za sprawą mocno wystającego modułu aparatu głównego czasem może dość do zabawnej sytuacji, kiedy urządzenie mylnie informuje nas, że dalej nie można go już wsunąć. W takiej sytuacji polecam zerknąć, czy aby problem nie leży w „palniku”, czyli wybitnie wręcz wystającym module aparatu głównego, który na dodatek ma dość mocno zaakcentowane kanty.

Obudowa jest wykonana z dobrej jakości materiałów wykończeniowych, spełnia ona naturalnie normę IP68, więc o ewentualny kontakt z wodą można być raczej spokojnym. Moja szara wersja kolorystyczna prezentuje się bardzo okazale. Podoba mi się też to, jak fajnie ta obudowa radzi sobie z maskowaniem smug po naszych dłoniach. Nieco gorzej sprawa ma się z kurzem. Powiedziałbym, że S20 Ultra wręcz przyciąga kurz, efektem czego albo będziecie swój telefon często przecierać, albo – co gorąco Wam rekomenduję – zainwestujecie w case’a.

Rozmieszczenie przycisków funkcyjnych jest dość powszechne, jednak – jako użytkownik Note’a 9 – muszę zauważyć, że zasadność pozostawienia całej prawej ściany telefonu wolnej, to dość odważna decyzja. Tym bardziej z tego względu, że jest to naprawdę sporych rozmiarów urządzenie. Na górze mamy ulokowaną tackę na kartę SIM i/lub micro SD, a po prawej stronie odnajdziecie przyciski regulacji głośności oraz Power. Można świętować, bo firma odpuściła sobie przycisk Bixby, który w polskich realiach wprowadzał do starszych urządzeń producenta głównie konsternację i chaos.

samsung galaxy s20 ultra aparat
Samsung Galaxy S20 Ultra, fot: własne

Na dole czeka na Was port ładowarki USB-C oraz „główny” głośnik. Piszę główny, ponieważ mamy tu naprawdę wybitne głośniki stereofoniczne. Maskownica nie zajmuje zbyt dużego obszaru, ale trudno jest stłamsić dźwięk, jaki jest w stanie wygenerować to urządzenie. Z tyłu – poza ogromnym „piekarnikiem” czyli wyspą aparatu głównego mamy tylko logo Samsunga i znaki handlowe. Skaner został zintegrowany z ekranem.

Mówiąc szczerze, mam co do tej obudowy mieszane uczucia. Niby wszystko jest fajnie, no bo przecież mamy przyciski ulokowane na dobrej wysokości, certyfikację IP68 i bardzo dobrą jakość materiałów wykończeniowych, ale… jest to po prostu kolos. Piękny, ale – pod względem gabarytów i wagi – wciąż kolos, który na dodatek – za sprawą wystającego modułu aparatu głównego – ma tendencje do kołysania się, gdy położymy go na przykład na krzesło czy biurko. Fani spodni z wąskim krojem już teraz powinni myśleć o przestawieniu się na bojówki albo o zainwestowaniu w dedykowaną obudowę, która może i nie zmniejszy wielkości telefonu, ale zapewni nieco większy komfort podczas wsuwania go do kieszeni.

Samsung Galaxy S20 Ultra – wyświetlacz

Nie ma co się oszukiwać, jest naprawdę dobrze. 6,9-calowy ekran to wielkość, która zapewnia naprawdę duży obszar roboczy oraz komfort – zarówno przy przeglądaniu mediów społecznościowych, czytaniu newsów na Cododomu.pl jak i podczas grania w gry czy oglądania filmów i seriali z usług VOD. Polecam Wam wymusić w ustawieniach stałą pracę ze 120 Hz odświeżaniem ekranu. Na tym telefonie ta różnica jest naprawdę widoczna. Trochę ucierpi na tym żywotność akumulatora, ale warto przeprowadzić taki eksperyment.

Dziurka na kamerę selfie, która w rodzinie S10 znajdowała się w górnym lewym rogu teraz powędrowała w zupełnie inne miejsce. Jakkolwiek nie jestem fanem tego typu ingerencji w wyświetlacz, tak tym razem muszę zauważyć, że przy ciemnej tapecie – lub jeszcze lepiej, po przełączeniu się na ciemny motyw kolorystyczny – jest ona niemal niewidoczna. Dla mnie to spory atut. Podejrzewam, że wiele osób, które nie rozumieją tej dziwnej mody, także docenią taką możliwość.

samsung galaxy s20 ultra ekran
Samsung Galaxy S20 Ultra, fot: własne

Z poziomu nakładki One UI 2.1 można spersonalizować w tym wyświetlaczu naprawdę sporo rzeczy. Możemy wybrać choćby godziny, kiedy ekran w Samsungu Galaxy S20 Ultra przejdzie w tryb ciemny. Istnieje możliwość wybrania trybu adaptacyjnego, a także włączenia filtru światła niebieskiego, temperatury barwowej, wielkości ekranu czy czcionki. Producent ocalił też ekran krawędziowy, jednak mam wrażenie, że jego „wyeksponowanie” w systemie zostało nieco zmarginalizowane.

Są oczywiście elementy Always on Display, które – jak zawsze u Samsunga – są klasą samą w sobie. Polecam pogrzebać i zapoznać się z elementami Face Widget (Ustawienia -> Ekran -> Always on Display -> elementy Face Widget). Można też zmienić siatkę aplikacji, zwiększając w ten sposób ilość ikonek w jednym rzędzie, zarówno dla ekranu głównego jak i dla podmenu aplikacji. Mam dość duże dłonie, więc w zasadzie w każdym scenariuszu byłem w stanie komfortowo obsłużyć telefon jedną ręką, jednak dla osób, które nie mają palców pianisty, gorąco polecam zaufać domyślnej siatce: 4×5, czyli czterech ikonkach w jednym rzędzie przy pięciu rzędach.

samsung galaxy s20 ultra ekran
Samsung Galaxy S20 Ultra, fot: własne

Samsung po raz kolejny pokazał, że ergonomia ekranu głównego to jego bardzo duży atut. Dla zasady napiszę Wam tutaj jeszcze, że ekran w Galaxy S20 Ultra nie wpada w dziwne odcienie, jak różowy czy żółty. Kolory są jak dla mnie bliskie perfekcji. Jasność maksymalna w połączeniu z matrycą AMOLED zapewnia też bardzo dobrą widoczność pod słońce. Naprawdę, w tym ujęciu jest to flagowiec pełną gębą.

Samsung Galaxy S20 Ultra – oprogramowanie i kultura pracy

Jak już wiecie, urządzenia napędza One UI 2.1. Celowo zwlekałem  recenzją i na dobrą sprawę piszę ją w nieco ponad miesiąc po otrzymaniu urządzenia. Dlaczego? Bo pierwsze łatki, jakie dostają nowe flagowce to często oprogramowanie bardzo mocno nastawione na optymalizację i „załatanie” braków czy niedoróbek, jakie uciekły inżynierom, a które później wychwycili czujni użytkownicy, którzy wydali na ten telefon górę kasy.

W tej chwili oprogramowanie, jakie napędza telefon jest oznaczone jako G988BXXU2ATE6 i bazuje na majowych łatkach bezpieczeństwa. Knox pracuje w wersji 3.5, a region urządzenia to oczywiście XEO, więc jest to smartfon, jaki można kupić w oficjalnej dystrybucji na Polskę. Urządzenie doczekało się już kilku uaktualnień, które między innymi optymalizowały działanie aparatu głównego. W sieci pojawiły się także sugestie, jakoby Exynos 990, czyli procesor, który napędza flagowca od Samsunga u użytkowników z Europy, zostawał w tyle za Snapdragonem 865. Jak to wygląda z mojej perspektywy?

Nie mogę nie zgodzić się ze stwierdzeniem, że po graniu w zaawansowane graficznie produkcje lub po długiej sesji z urządzeniem, jego tylna ściana faktycznie robi się cieplejsza. Potwierdzam, u mnie ten efekt występuje i jestem tym zaskoczony. Muszę jednak od razu napisać, że to nie działa w taki sposób, że na Samsungu Galaxy S20 Ultra można usmażyć jajecznicę. On jest po prostu nieco cieplejszy, ale nie jest to uczucie wywołujące dyskomfort.

Szczerze mówiąc, gdy czytałem te wszystkie opinie na zagranicznych forach, że telefon nagrzewa się od patrzenia na niego, to nastawiłem się na to, że to jest jakiś prawdziwy dramat. Okazało się, że po niemal miesiącu z tym telefonem, niczego takiego nie mogę potwierdzić. Jasne, nieco cieplejsza obudowa w telefonie za 5999 złotych to nie jest dla Samsunga powód do dumy, ale nie popadajmy w przesadę. Kilka lat temu jeden producent musiał walczyć z tak radykalnym przegrzewaniem swojego flagowca, że aktualizacja wprowadziła zmniejszenie taktowania procesora.

O nakładce One UI 2.1 w Samsungu Galaxy S20 Ultra trudno mi powiedzieć coś złego. Przez moje dłonie przeszły chyba wszystkie możliwe nakładki wielu firm i wciąż stoję na stanowisku, że ta, którą rozwija Samsung mieści się w moim ścisłym TOP3. Ilość funkcji jest ogromna, a jednocześnie użytkownik nie czuje się nimi przytłoczony. Polecam też pogrzebać w aplikacji Motywy. Można tam znaleźć wiele darmowych opcji na to, aby jeszcze lepiej zakamuflować tę nieszczęsną dziurkę w ekranie 😉

Pozwolę sobie zakończyć ten akapit w dość nietypowy sposób. Nie zamierzam znęcać się tutaj nad Exynosem 990 bo to by nic nowego do dyskusji nie wniosło. Chcę natomiast zauważyć, że dzielenie rynku na „lepsze i gorsze” (czytaj: urządzenie ze Snapdragonem 865 lub Exynosem 990) jest po prostu nieeleganckie i byłoby bardzo miło, gdyby producent przestał stać w rozkroku i jasno opowiedział się w jedną lub drugą stronę – albo wszyscy pracujemy na Snapie, albo na Exynosie. Takie dzielenie użytkowników nic nie wnosi, a dodatkowo – co dobitnie pokazuje S20 Ultra – sprawia, że Samsung sam pod sobą wykopał dołek w który następnie koncertowo wpadł.

Samsung Galaxy S20 Ultra – zabezpieczenia biometryczne

Nie będę ukrywał, że liczyłem na więcej. Rozpoznawanie twarzy działa bardzo dobrze, tutaj wszystko jest w jak najlepszym porządku. Nie jest to dla mnie dużym zdziwieniem, bo już zeszłoroczne flagowce z serii S10 miały ten tryb rozwinięty na bardzo wysokim poziomie. Nie ważne czy w domu czy na dworze, czy pod słońce czy w półmroku, rozpoznawanie z użyciem twarzy wzorcowej radzi sobie tutaj naprawdę dobrze.

Mam takie nieodparte wrażenie, że Samsung wciąż nie umie do końca przestawić się na skaner ulokowany w ekranie. Konkurencja ma poszczególne kroki skomponowane nieco lepiej. W przypadku S20 Ultra nigdy nie miałem pewności, czy w chwili, gdy podniosę telefon ze stołu, podświetli mi się strefa, gdzie znajduje się skaner. To w dużej mierze była zgadywanka: albo tak, albo nie. Sam czytnik – w mojej opinii – nie jest najlepszym tego typu rozwiązaniem na rynku. Bez większego zawahania wymienię kilka telefonów, których skaner ekranowy odblokowuje urządzenie trochę lepiej.

To nie są duże różnice, ale gdy na stole leży 5999 złotych, takie małe smaczki mogą zaważyć. A jako że ludzie już dawno temu nauczyli się kalkulować i zrozumieli, że mają wybór, to na miejscu Samsunga robiłbym co w mojej mocy, aby nieco lepiej zoptymalizować ten czytnik jakąś aktualizacją. Doszło do sytuacji, kiedy po prostu wyczyściłem te swoje odciski wzorcowe i dodałem je jeszcze raz. Przyniosło to pewną poprawę, ale żadne z flagowych urządzeń, jakie przeszło przez moje ręce w tym roku jeszcze mnie do tego nie zmusiło.

Głośniki i jakość audio w Samsungu Galaxy S20 Ultra

Można zacząć ten akapit na dwa sposoby. Zacznę od wielkiego nieobecnego – portu słuchawkowego 3,5 mm. Ta obudowa jest naprawdę duża. Telefon waży aż 222 gramy, a jednak nie udało się zmieścić tego modułu. Szkoda. Dla mnie nie jest to duża wada, ale nie od dziś wiadomo, że audio jack ma swoich zwolenników. Jasne, czas nie stoi w miejscu i powoli musimy przestawiać się na inne standardy, na czele ze słuchawkami z wejściem USB-C lub bazującymi na łączności Bluetooth, jednak tak po ludzku, szkoda.

Jeśli mowa o jakości dźwięku, jaką zapewnia układ stereofoniczny to jest po prostu IDEALNIE. Naprawdę, to jak Samsung dopieścił stereofonię w tym telefonie zasługuje na ogromną pochwałę. Bez względu na to czy mówimy o tonach niskich czy wysokich, telefon gra po prostu wzorowo. Głośność jest imponująca, nie powiem złego słowa na „czystość” samego dźwięku. A wisienką na torcie jest rozbudowany equalizer, który jeszcze bardziej pozwala dopasować brzmienie pod siebie. Perełka, rewelacja, mistrzostwo świata. Nic więcej nie można tutaj napisać.

Samsung Galaxy S20 Ultra – akumulator

Opiszę Wam tutaj kilka scenariuszy użytkowania, bo nie da się na sztywno podać, że dostajecie SoT (czas pracy na ekranie, screen on time) wynoszący  na przykład 5-6 godzin. Urządzenie jest rozbudowane, daje wiele możliwości zarządzania poborem mocy i warto poznać choćby te najpopularniejsze warianty, które udało mi się przetestować. Ma to spore znaczenie, bowiem w moim przypadku różnice nierzadko przekraczały nawet i dwie godziny.

Wariant 1: jasny motyw, 120 Hz i rozdzielczość Full HD+. Zapytacie, czemu FHD+ a nie QHD. Odpowiedź jest prosta – bo Samsung nie daje takiej możliwości. Obiektywnie rzecz ujmując, na łączności mieszanej, będącej połączeniem LTE z WiFi w proporcjach około 60 do 40, udawało mi się wykręcić sześć-siedem godzin na ekranie, co przekuwało się u mnie na w miarę intensywny dzień roboczy. Czasem wieczorem trzeba było się poratować ładowarką.

samsung galaxy s20 ultra aparat
Samsung Galaxy S20 Ultra, fot: własne

Wariant 2: ciemny motyw, 120 Hz i rozdzielczość Full HD+. Było lepiej, naprawdę. W dokładnie takim samym scenariuszu użytkowania bez trudu udawało mi się osiągnąć wyniki lepsze nawet o godzinę. Widać dość dobrze, że ekran AMOLED o tak dużym rozmiarze generuje spory pobór mocy. Pobór na tyle duży, że nawet ogniwo o pojemności 5000 mAh nie może dawać jednoznacznej gwarancji, że będziemy ładować telefon raz na dwa dni.

Wariant 3: ciemny motyw, 60 Hz i rozdzielczość Full HD+. W mojej opinii to jedna z lepszych propozycji, jeśli zależy Wam na żywotności akumulatora w Samsungu Galaxy S20 Ultra 5G. Nie chcę tu rzucać słów na wiatr, ale w tym scenariuszu użytkowania jestem sobie w stanie wyobrazić, że faktycznie ładujecie telefon raz na dwa dni. U mnie ta sztuka udawała się często. Wariantem pośrednim jest aktywacja motywu jasnego. Wtedy też jest całkiem dobrze, ale jednak „troszeczkę” gorzej.

Wydaje mi się, że Samsung obronił ten akumulator. Mocny procesor, wielki, żeby nie powiedzieć ogromny, ekran, mocarny aparat i cała ta elektronika, którą mamy na pokładzie po prostu generuje zużycie prądu. Nie da się od tego uciec. Patrząc na wyniki wykręcane przez konkurencyjne flagowce, byłem z osiągów S20 Ultra zadowolony. Jest dobrze, a jeśli trochę poznacie ten telefon i pogrzebiecie w jego ustawieniach, to powinno być bardzo dobrze.

Samsung Galaxy S20 Ultra – aparat i jakość zdjęć

Ach, ten Samsung. Nowa matryca, „Space Zoom x100”, wielka wyspa i naprawdę naturalnie odwzorowane zdjęcia, które nie są dla mnie sztucznie podkolorowane. Czy coś mogło pójść nie tak? No okazuje się, że mogło. Chodzi o konstrukcję soczewek i ich wzajemne ułożenie względem siebie. Producent chciał zapewnić genialne zdjęcia i zdołał ten efekt osiągnąć, ale ceną jest zbyt intensywne rozmazywanie tła przy makrofotografii (czyli przy zdjęciach robionych z odległości kilku centymetrów).

Wygląda to tak, że jeśli złapiecie ostrość, to często aktywuje się naprawdę agresywny bokeh, czyli rozmazanie tła i otoczenia. Firma wydała uaktualnienie oprogramowania, które trochę tutaj pozmieniało, jednak trudno jest zmienić softem specyficzną konstrukcję matryc. Czy to problem? A może to ficzer? 🙂 Typuję, że prawda leży po środku. Zakładam, że 9 na 10 osób robi zdjęcia z pewnej odległości, na przykład na wycieczkach. Tacy odbiorcy będą zachwyceni, bo zdjęcia wychodzą genialnie.

Jeśli jednak na tej wycieczce zobaczycie, że na kwiatku siedzi sobie pszczoła i zapragniecie wykonać zdjęcie, to sytuacja może stać się do pewnego stopnia problematyczna. Próbowałem wykonać zdjęcia kwiatków z różnej odległości, w różnych trybach i – niestety – muszę przyznać, że nie udało mi się znaleźć jednolitego wzorca. Najlepiej – co mnie w sumie rozbawiło – wypadał tryb „Żywność”. Eksperymentujcie, może u Was jakiś inny schemat działania okaże się być lepszy.

Co do trybów, jakie wspiera aparat w Samsungu Galaxy S20 Ultra, jest na bogato:

  • Jedno ujęcie,
  • Zdjęcie,
  • Wideo,
  • Pro,
  • Panorama,
  • Żywność,
  • Noc,
  • Live Focus,
  • Wideo Live Focus,
  • Wideo Pro,
  • Bardzo Zwolnione Tempo,
  • Zwolnione Tempo,
  • Hyperlapse.

Na głównej karcie macie tylko pierwsze trzy z tej listy. Pozostałe Samsung schował w podmenu „więcej”. Na górze czeka skrót do ustawień (polecam włączyć wbudowany skaner kodów QR), lampy błyskowej, timera, formatu zdjęcia, trybu „zdjęcie w ruchu” oraz filtrów. Wisienką na torcie jest to, że filtry możemy samodzielnie edytować. Nie liczcie na bardzo rozbudowane opcje ale jest to fajny punkt wyjścia. Filtry urody dają możliwość wygładzenia, zmiany tonu oraz drobnych korekt w zakresie – cytuję – „linii szczęki” i oczu.

Zakres rozdzielczości dla wideo z głównego aparatu jest następujący:

  • 8K (16:9),
  • 4K przy 60 FPS,
  • 4K przy 30 FPS,
  • Full HD przy 60 FPS,
  • Full HD przy 30 FPS,
  • HD.

Polecam zaufać Full HD i 60 klatkom na sekundę. 4K jest niczego sobie, ale pliki zajmują dużo miejsca. 8K wygląda dobrze, ale mam takie wrażenie, że trochę zabrakło tutaj powtarzalności. Czasem aż się chce powiedzieć „wow, magia” a czasem nagranie wręcz sugeruje, że zostało wykonane w niższej rozdzielczości, a na dodatek z artefaktami. Fajnie, że Samsung już teraz widzi przyszłość 8K, ale w mojej opinii, stare, poczciwe Full HD w wysokim klatkażu wciąż może spać spokojnie.

Urządzenie ładnie radzi sobie z zoomem. Uważam, że przybliżenie x100 to raczej chwyt marketingowy, bowiem ustabilizowanie telefonu jest wtedy niezwykle trudne. Jasne, można zainwestować w statyw, jednak nie liczcie na niesamowite doznania wzrokowe. Obiektywnie, do przybliżenia x30-x50 ma to sens, przynajmniej jak dla mnie. Suwak przybliżania jest niezwykle intuicyjny, po prostu lepszy niż u głównych rywali. Bardzo go sobie chwaliłem w trakcie testów.

Kamera selfie, która wyróżnia się aż 40 Mpix modułem także zgarnia ocenę pozytywną. Radzi ona sobie nieźle nawet w dni, gdy na dworze jest szaro. Gdy pada deszcz a o dobrych źródłach światła można zapomnieć. Powiedziałbym, że w każdym calu jest to matryca flagowa, jednak producent powinien przemyśleć konstrukcję matryc, bo w takiej cenie urządzenia, jaką za Samsunga Galaxy S20 Ultra 5G liczy sobie firma z Korei Południowej, makrofotografia powinna działać idealnie, bez względu na wszystko.

Więcej zdjęć, a także porównanie z flagowym Huawei P40 Pro i Huawei Mate 30 Pro znajdziecie tutaj. Gorąco zapraszam Was do zapoznania się z fotkami, bowiem mogą one dać Wam realny obraz tego, jak Samsung wypada na tle jednego ze swoich głównych rywali.

Samsung Galaxy S20 Ultra – podsumowanie

Znacie to uczucie, kiedy jakiś produkt niby jest bliski doskonałości, ale jednak brakuje mu „tego czegoś”, co sprawia, że ustawiamy się w kolejce, zapominamy o stanie konta i po prostu chcemy mieć dany produkt? Jak dla mnie, taki właśnie jest ten telefon. Obudowa jest przepiękna, ale wybitnie wystająca wyspa z aparatami utrudnia codzienne funkcjonowanie. Zresztą, w parze z zaskakująco dużą wagą urządzenia.

Idźmy dalej. Telefon gra wręcz wzorowo, wykonuje piękne zdjęcia, ale fotki z bliska to kwestia, która może budzić pewne kontrowersje. System działa wzorowo i jest świetnie spasowany. Ekran to majstersztyk, a One UI 2.1 to klasa sama w sobie, ale opinie wielu ludzi zrobiły swoje i po internecie poszła fama, że Exynos 990 się grzeje – co moim zdaniem jest opinią nieco krzywdzącą – oraz że ten procesor ustępuje w wydajności Snapdragonowi 865 – co jest akurat zgodne z prawdą. Przynajmniej jeśli zaufać benchmarkom i testom syntetycznym.

samsung galaxy s20 ultra
Samsung Galaxy S20 Ultra, fot: własne

Skaner linii papilarnych działa dobrze, ale w tej cenie raczej oczekiwałem czegoś więcej. Akumulator zdołał obronić się w mojej opinii całkiem dobrze. Cieszy, że w pewnym stopniu dostajemy naprawdę duży wybór w zakresie zarządzania mocą w Samsungu Galaxy S20 Ultra. Na pewno mamy tutaj o wiele więcej zalet i atutów, jednak jeśli ktoś sądzi, że jest to produkt idealny, wolny od wad, to muszę taką osobę rozczarować. Wygląda na to, że producent  Korei Południowej wciąż ma co poprawiać.

W tym miejscu chcę też podziękować sieci x-kom, która wypożyczyła urządzenie na testy. Drodzy, serdecznie dziękuję w imieniu całej redakcji Cododomu.pl – rządzicie 🙂 Jeśli urządzenie Was zainteresowało, to możecie kupić je właśnie w tej sieci. Z pełną ofertą zapoznacie się tutaj.

x-kom logo

Jeśli tekst się podobał i uznacie, że może on komuś podjąć w podjęciu decyzji, będzie nam bardzo miło, jeśli udostępnicie go w swoich social mediach 🙂