Od kilku dni korzystam z Huawei’a P40 Lite E i do tej pory wcale nie brak usług Google przeszkadzał mi najbardziej.
Huawei P40 Lite E to obecnie najtańszy smartfon z usługami HMS (Huawei Mobile Services) oraz bez usług GMS (Google Mobile Services). Kupiłem go, żeby sprawdzić czy takie połączenie w ogóle ma sens. Niestety, kilka dni przeleżał w domu (w sumie ja też, bo #ZostańWDomu) i korzystałem z niego dorywczo, jako drugiego lub trzeciego urządzenia. Kolejka sprzętów do testów to świętość, więc najpierw musiałem zabrać się za inne urządzenia.
W ciągu tych kilku dni korzystania na pół gwizdka, brak usług Google niespecjalnie mi przeszkadzał. Od razu zaznaczę, że nie zamierzam pisać w swoich tekstach, że one są niepotrzebne i bez nich jest świetnie. Nie jest, Gmail czy Mapy to usługi, z których korzystam regularnie i jak P40 Lite E będzie moim numerem jeden, obawiam się, że może to być nie do przeskoczenia. Obecnie po prostu maila sprawdzam na komputerze, a map nie potrzebuje.
Wracając jednak do głównego wątku dzisiejszego wpisu. Największą bolączką jaka mnie spotkała w ostatnich dniach była sytuacja, gdy musiałem naładować telefon. Wziąłem kabel na ślepo i bez patrzenia próbowałem włożyć go do gniazda. Nie pasował.
Jak możecie się domyślać wziąłem kabel USB typu C, który jest dla mnie obecnie panującym standardem, a w telefonie jest microUSB. Możecie powiedzieć, że to drobnostka i dość błahy problem. Z jednej strony macie rację, ale z drugiej…
Standardem w 2020 jest USB C, więc czemu oszczędzać na tym elemencie?
Według przecieków Huawei P40 Lite E miał pierwotnie kosztować 999 złotych, czyli wcale nie tak mało. Do sprzedaży wszedł z ceną 699 złotych, co pozycjonuje go na rynku jako drogiego budżetowca lub taniego średniaka. Patrząc na specyfikację, ja skłaniałbym się bardziej tej drugiej definicji.
Telefon ze średniej półki i to producenta, który rękami i nogami chce przekonać klientów, że cały czas warto dać mu szansę wychodzi ze starym złączem? Może to ja za dużo wymagam, ale nie jestem w stanie tego zrozumieć. Śmieszne w tej sytuacji jest to, że nie zwróciłem nawet uwagi na ten element specyfikacji, gdyż wydało mi się to oczywiste, że znajdę tam USB typ C.
Producenci, nie oszczędzajcie na tym elemencie!
Huawei’u, czemu to zrobiłeś? Nie znam cen komponentów, zakładam że nowszy typ może być nieco droższy. Czy kilka dolarów więcej jest warte tego, żeby pakować do fajnego smartfona stare złącze?
Nie mówię, że w budżetowcach za kilka stówek ma być ładowanie indukcyjne – bo to może być standardem za jakiś czas – ale zainwestowanie w USB C wydaje się logicznym wyborem. Jeśli nadal firmy będą na tym oszczędzać, to jeszcze długo nie przejdziemy na nowy, wydajniejszy i lepszy standard.
Do tej pory traktowałem smartfony Huawei’a jako bardzo kompletne, a przy tym dobrze wycenione urządzenia. MicroUSB w modelu P40 Lite E jest skazą na tym wizerunku. Mam tylko nadzieję, że to jednorazowa wpadka. Możemy się tak umówić Huawei’u?