czw.. lis 21st, 2024

Nie wierzę w Smart Home, czyli co ja tutaj robię?

Gdy Krzysiek Swoboda napisał do mnie, żebym dołączył do redakcji, nie kryłem zdziwienia. Owszem, uwielbiam gadżety, lubuję się w elektronice (samych konsol mam w domu osiem) i mam fioła na punkcie automatyzacji wszystkiego, co tylko się da zautomatyzować. Od lat żyję z przekonaniem, że po co robić coś samemu, gdy zrobi to za ciebie robot.

Smart home czy „smart” home?

No nie ma się co oszukiwać – nie wierzę w pełny działający „inteligentny dom”, bo ten rynek dopiero się rozkręca. Zwłaszcza w Polsce, gdzie nie mamy jeszcze lokalizowanych usług jak Amazon Alexa czy Google Home, jest to dość dobrze widoczne. Mam w domu system Hue od Philipsa, który zarządza światłem, ale wymyślenie dla nich gniazdka elektrycznego współpracującego z tym rozwiązaniem, to rzecz, której mi brakuje. Z drugiej strony mamy Fibaro – ale znowu koszt zbudowania inteligentnego domu od zera nie jest wcale taki mały.

Philips Hue – świetny zestaw smart oświetlenia (recenzja)

No i temat najważniejszy – rynek inteligentnych sprzętów skłania mnie do stwierdzenia, że prawdziwy inteligentny dom da się zbudować, ale… planując to już na etapie projektu samego budynku. Ewolucja istniejącego mieszkania jest o wiele trudniejsza do przeprowadzenia. Jasne, jest ona możliwa do zrealizowania, jednak wymaga od użytkownika o wiele więcej wiedzy o inteligentnych akcesoriach, jak choćby o „klikerach”, które mogą za nas włączać i ustawiać intensywność oświetlenia.

Stare instalacje elektryczne i hydrauliczne nie zawsze pozwalają na transformację budynku w taki sposób, aby ten można było przemianować na prawdziwie inteligentny. Zresztą, wielkie zmiany nie muszą zaczynać się od wymiany rur i okablowania, które biegną w ścianach naszych mieszkań czy domów. Pamiętam autonomiczny odkurzacz, który miałem na testach. Sprzątał cudownie i trudno nie byłoby być z niego zadowolonym, gdyby nie jeden drobny mankament.

Urządzenie zostało pokonane przez niewielki próg, który w moim mieszkaniu oddziela od siebie dwa pokoje. Kilka centymetrów okazało się być dla akcesorium przeszkodą nie do pokonania. Takich mankamentów jest – wbrew pozorom – niemało. Właśnie na wyłapywaniu takich typowo „ludzkich” wpadek zamierzam skupić się w swoich recenzjach, które będę dla Was pisał. Branża inteligentnych akcesoriów domowych ma wielki potencjał, jednak wymaga usystematyzowania i dokładnego przeanalizowania potrzeb, które dla nas – użytkowników – mogą mieć kluczowe znaczenie. Łatwo jest wydać pieniądze. Sztuką jest wydać je mądrze, z głową.

Fot: producenta

Publikacja tutaj będzie eksperymentem – dla redakcji, dla mnie i dla Was

Do całej puli mojego zwątpienia trzeba dorzucić jeszcze moją jedną, poważną wadę. Cóż, wielu redakcyjnych kolegów nazywa mnie taką „Jęczącą Martą”. Jestem wybredny, jestem marudą i naprawdę trudno mnie zadowolić. Nie lubię półśrodków. Dlatego, jeżeli znajdę wadę w produkcie – mówię o niej głośno. Można więc założyć, że będę takim redakcyjnym sceptykiem. Paradoksalnie, między innymi dlatego cieszę się, że wszedłem do zespołu.

Wierzę, że przygoda z Cododomu.pl będzie dla mnie nie tylko możliwością przetestowania ciekawych sprzętów i wejścia w świat inteligentnego domu, ale także przekonania się o tym, że te urządzenia są o wiele bardziej dojrzałe, niż do tej pory zakładałem. Odkrywanie tego świata będzie przygodą, którą – mam nadzieję – będziecie przeżywać razem ze mną.

Macie zatem pewność, że w świecie inteligentnych domów znajdziemy wspólny język. Mam podobne doświadczenie do Was, a co za tym idzie, jestem tym tak samo podekscytowany jak Wy. Nie można nie zgodzić się co do tego, że inteligentny dom to przyszłość, od której na dłuższą metę nie zdołamy uciec. Zresztą, chyba nie warto uciekać. Oczywiście pod warunkiem, że producenci zrobią wszystko tak, jak należy. A ja będę to dla Was sprawdzał 🙂

Powiązane